Wielkie wygrane u bukmacherów, to fejki?

W ostatnim czasie internet obiegło kilka niesamowitych kuponów, których autor wzbogacił się o setki tysięcy, a nawet miliony złotych. Wielu graczy przecierało oczy ze zdumienia, inni cieszyli się, że „buk w końcu został puszczony z torbami”. Znalazło się również całkiem spore grono osób, które do rekordowych zakładów podeszło bardzo sceptycznie. Czy ujawnione przez Fortunę kupony i najwyższe wygrane to zwykłe fejki, a cała „afera” była jedynie świetnie przemyślaną akcją marketingową firmy? 

Zakład bez ryzyka w Fuksiarz.pl:
Wypłać zwrot bez obrotu!
Zarejestruj się -> KLIK!


4 kupony – wygrana 2,4 miliona

Dla wszystkich, którzy nie mieli okazji na bieżąco śledzić wydarzeń ostatnich dni, krótkie przypomnienie. Jeden z klientów legalnego bukmachera Fortuna postawił 4 kupony, na których do wygrania miał całkiem niezłą sumkę, bowiem około 2,4 miliona złotych. Limit wygranej w Fortunie wynosi 601 tys. złotych – typer postanowił zawrzeć więc 4 podobne „taśmy” z łączną stawką ponad…70 tys. złotych. Wszystkie zdarzenia na kuponach wytypowane zostały prawidłowo, a w krótkim czasie rekordową wygraną żyła cała bukmachersko-piłkarska część internetu.

Niedowierzanie, zazdrość, szok – to tylko niektóre z emocji jakie wzbudziły ujawnione zakłady. Na wyobraźnię działały nie tylko kwoty wygranych, ale również niezwykle wysokie stawki. W takiej sytuacji nie mogło zabraknąć wielu pytań i zrodzonych przez nie teorii spiskowych. Jak to możliwe, że przyjęto tak duże stawki, podczas gdy niektórzy regularnie wygrywający gracze mają nałożone limity? Jakim cudem ktoś postawił tak dużo, na tak niepewne wydarzenia? Czy typujący miał informacje o ustawionych meczach? No i przede wszystkim – czy kupony nie zostały „sfingowane” przez samą Fortunę i najwyższe wygrane,  to jedynie wymysły firmy? Komentujący i typerzy nie spodziewali się jednak tego, co miało nadejść następnego dnia.

50 tys. na awans Liverpoolu? 

Dzień po ujawnieniu rekordowych kuponów odbywał się mecz półfinałowy Ligi Mistrzów Liverpool – Barcelona. The Reds przegrali pierwsze spotkanie aż 0-3, a rewanż miał być jedynie formalnością. Wobec braków w Liverpoolu, większość graczy przewidywało kolejną łatwą wygraną Barcy. Niektórzy typujący obstawiali, że ekipa Kloppa godnie pożegna się z Ligą Mistrzów i odniesie honorowe zwycięstwo. Co do jednego niemal wszyscy byli zgodni – szanse Liverpoolu na awans są bliskie zera i nie należy spodziewać się cudu. Innego zdania był gracz o pseudonimie kol*** – ten sam, który w poniedziałek zgarnął prawie dwa i pół miliona!

Szczęśliwiec postanowił niewielki procent swojej wygranej zainwestować właśnie w awans ekipy Jurgena Kloppa. Stawka blisko 50 tysięcy, kurs 14,0 i ponad 540 000 PLN do wygrania. Gospodarze rozbili Dumę Katalonii 4:0, a tajemniczy kol*** wzbogacił się o kolejne pół miliona złotych. Internet eksplodował, a wiadomość o wygranej, lotem błyskawicy obiegła wszystkie portale informacyjne.

Również i tym razem pojawiła się rzesza osób, która przekonana była o kolejnej „ustawce” i twierdziła, że ujawnianie kupony to zwykłe „fejki”. Wielkie stawki i jeszcze większe wygrane w kluczowym momencie sezonu, miałyby stanowić dla bukmachera świetną reklamę i przyciągnąć rzeszę nowych graczy. Teza o oszustwie i wielkiej mistyfikacji powtarzana była przez tak duże grono osób, że odniosła się do niej sama Fortuna:

Oświadczenie z pewnością nie przekonało tych, którzy wietrzyli spisek. Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule artykułu jest jednak banalnie prosta. Rekordowe kupony ujawnianie ostatnio przez bukmachera Fortuna NIE SĄ FEJKAMI. Skąd taka pewność? Na poparcie tej tezy można znaleźć naprawdę sporo argumentów. Odpowiedzi na poniższe pytania powinny niektórym nieco rozjaśnić obraz całej sytuacji.

Skąd wniosek, że bukmacherzy sami nie tworzą rekordowych kuponów, by zyskać darmową reklamę i rozgłos?

Nie muszą. Przychody firm bukmacherskich są na tyle duże, że wszelkie próby manipulacji wiązałyby się zbyt dużym ryzykiem. Czy sądzicie, że przedsiębiorstwo zarabiające rocznie setki milionów złotych chciałoby podjąć się tak niebezpiecznych działań? Wykrycie ewentualnego oszustwa groziłoby zszarganiem dobrej opinii, odpływem klientów do konkurencji, znacznym spadkiem przychodów i wieloma innymi negatywnymi konsekwencjami. Obudowa wizerunku po takiej wpadce byłaby zbyt trudna, a wręcz niemożliwa. Warto również poruszyć w tym kontekście temat rzekomo ustawionej przez LV Bet gali Fame MMA 3. Dlaczego firma generująca ogromne przychody, wydająca wielkie pieniądze na marketing i PR, miałaby połasić się na marne „grosze” płynące ze zmanipulowania wyników gali? Ewentualny zarobek z tego przekrętu byłby jedynie kroplą w oceanie obracanego przez LV Bet kapitału. Warto więc zadać sobie pytanie: po co ktoś miałby ryzykować milion dla pięciu złotych? No właśnie. Zarządzenie ryzykiem i jego analiza – na tym przecież opiera się cała bukmacherka, nie tylko od strony gracza.


Jak to możliwe, że gracz kol*** nie miał limitów i grał za tak wysokie stawki? Przecież to dla Fortuny nieopłacalne.

Niektórzy bukmacherzy stosują limity stawek dla graczy regularnie wygrywających. Limity są jednak zależne od wielu czynników – m.in. popularności obstawianych lig/dyscyplin, preferowanego stylu gry, wysokości stawek. Dlaczego nie zastosowano limitów dla gracza kol***? To oczywiste. Nakładając je bukmacher odebrałby sobie szansę na odrobienie strat.

Biorąc pod uwagę styl gry kol*** oraz stawki za jakie obstawia, istnieje duże prawdopodobieństwo, że spora część wygranej w niedługim czasie powróci do Fortuny. Można zaryzykować również tezę, że nie był to pierwszy kupon kol*** z tak wysoką stawką, a bilans zysków i strat sprawia, iż jest on dla Fortuny świetnym klientem. Nałożenie limitów byłoby więc działaniem na niekorzyść spółki.  Potwierdzeniem powyższych słów jest kolejny kupon wsponianego gracza – stawka wyniosła 20 tys. złotych, a „taśmę” można było wyrzucić do kosza po tym, jak nie „weszło” na niej m.in. zdarzenie z kursem 1.34.

Czy gracz kol*** to zawodowiec, insider, a może osoba z dostępem do informacji o ustawionych meczach?

Nic nie wskazuje na, by kol*** był graczem zawodowym lub miał dostęp do informacji o ustawionych spotkaniach. Po prostu trafił na swój moment, dopisało mu szczęście. Tak samo jak dopisuje ono komuś, kto trafił „szóstkę” w Lotto. W dłuższym okresie obstawianie kuponów podobnych jak te, zagrane przez kol*** na rekordowe 2,4 mln, kończy się na ogół wyzerowaniem konta. Zawodowi gracze jak ognia wystrzegają się grania kuponów z dużą liczbą zdarzeń, ponieważ zdają sobie sprawę z tego, jak duże występuje wtedy ryzyko niepowodzenia. Trzeba również pamiętać, że graczy operujących bardzo wysokimi stawkami jest więcej – rzadko kiedy przytrafiają im się jednak aż tak spektakularne wygrane. Istnieje sporo majętnych osób „bawiących się” bukmacherką i hazardem. Najczęściej rozrywka ta kończy się dla nich sporym minusem, jednak kto bogatemu zabroni?

Dlaczego po wejściu w linki do rekordowych kuponów widzimy, że zmienił się pseudonim gracza i zamiast „kol***” widnieje teraz „fer***” ? Czy to dowód na kombinacje bukmachera?

Odpowiedź na to pytanie również jest banalnie prosta, a udzielił jej na Twitterze szef bukmacherów eFortuna.pl, Maciej Nowak:

Słynny już kol*** po rekordowych wygranych postanowił, że dokona zmiany swojego nicku w serwisie. Taka decyzja motywowana mogła być różnymi względami, jednak w opisywanej sytuacji nie powinna dziwić. Klient może zmienić nick gracza, jeżeli przedstawi ku temu przekonujące argumenty. Tak było w tym konkretnym przypadku.

Czy bukmacher może mieć problemy finansowe przez wielką wygraną klienta?

Rekordowe wygrane są dla Fortuny świetną reklamą, a śledzenie losów kuponów z astronomicznymi kwotami stawek, gwarantuje pracownikom firmy porządna dawkę rozrywki. Screenshoty i linki do zwycięskich zakładów obiegają internet i stanowią świetne narzędzie marketingowe. Utrata 2,5 miliona złotych jest dla bukmachera bez znaczenia w kontekście osiąganych przez niego regularnych przychodów. Lojalni, „grubo” grający klienci są dla firm bukmacherskich najcenniejsi. Biorąc pod uwagę liczbę osób obstawiających w naszym kraju i to, jak rzadko widzimy wygrane idące w setki tysięcy złotych, można dojść do bardzo prostych wniosków. Jakich? Bukmacher nie musi oszukiwać, żeby „golić” graczy i zarabiać miliony. Warto wziąć sobie te słowa do serca, zanim po raz kolejny zaczniemy doszukiwać się teorii spiskowych, chcąc udowodnić całemu światu wielkie oszustwo.

Zakład bez ryzyka w Fuksiarz.pl:
Wypłać zwrot bez obrotu!
Zarejestruj się -> KLIK!